Powitanie wakacji w Paryżu (2011)

Obiecałem córce, że za dobre stopnie zabiorę ją na początku wakacji do Paryża. Ona się postarała o czerwony pasek na świadectwie, a ja o tanie bilety do stolicy Francji.

Pierwszy dzień to przejazd z Kielc do Krakowa, przelot do Beauvais i  autobusem do Paryża oraz metrem do hotelu na Montmarte. Po zakwaterowaniu ruszamy zwiedzić naszą dzielnicę. Wdrapujemy się na wzgórze z Bazyliką Sacre Coeur skąd widać cały Paryż, po czym przechadzamy się uliczkami zmierzając do Placu Pigalle, gdzie niestety nie znajdujemy słynnych kasztanów (chyba nie ta pora dnia ani roku. Podziwiamy za to kolorowe neony sex-shopów, co jest dla wyzwaniem wychowawczym, gdyż muszę delikatnie wytłumaczyć córce i siostrzeńcowi z czego słynie ta dzielnica.

Dochodzimy do Moulin Rouge, słynnego kabaretu z różowym młynem. Córka tańczy kankana i wchodzi nad nawiew dmuchającego pod spódniczki przechodzących panien, dając każdej szansę poczuć się jak Marylin Monroe.

Aby poznać najważniejsze atrakcje Paryża najlepiej kupić 5-dniowy bilet Paris Visite za ok. 30 EU, czyli kartę na wszelkie przejazdy publicznymi środkami transportu (metro, bus, autobus, szybka kolej RER) oraz 2 dniową kartę Paris Museum Pass za 35 EU, dzięki której można odwiedzić (często bez stania w kolejkach) większość muzeów. Dzieci do 18 roku życia mają wstęp gratis.

Nam udało się w ciągu dwóch dni zajrzeć do Luwru, zwiedzić Muzeum D’Orsay, Centrum Pompidou, Hotel Invalides z grobowcem Napoleona, Katedrę Notre Dame, Łuk Triumfalny i Panteon. Wszędzie wchodziliśmy bez stania w kolejkach. Niestety do wejścia na wieżę Notre Dam podchodziliśmy dwa razy, ale perspektywa stania 2-3 godziny w spiekocie w rządku ludzi nas zniechęciła do tego pomysłu. Za to mogliśmy uczestniczyć w niedzielnej mszy w Katedrze, jednym okiem podziwiając wspaniałe rozety.

W Luwrze jak przypuszczaliśmy trafiliśmy na dziki tłum oblegający Monalizę eksponowaną za szybą. W Muzeum D’Orsay podziwialiśmy dzieła ekspresjonistów, a w Centrum Pompidou dość intrygującą wystawę sztuki awangardowej.

Warto też wejść po schodach na szczyt Łuku Triumfalnego, skąd akurat nam udało się zachwycać widokiem zachodzącego słońca nad Paryżem.

CZYTAJ TEŻ:  Barcelona – kataloński cud Gaudiego (2010)

W Panteonie, oprócz grobowców sławnych Francuzów jest też polski akcent, gdyż leży tam także Maria Curie-Skłodowska, oczywiście uważana tam za Francuzkę. Niedaleko Panteonu znajdują się budynki słynnej Sorbony.

Bardzo dobrym miejscem do odpoczynku podczas spaceru po Paryżu jest Park Luksemburski, w którym jest nie tylko okazały pałac, ale także zacienione ławki i połacie trawy, której co prawda według tabliczek nie można depta, ale wylegują się na niej całe tłumy ludzi. Wcześniej spacerując po Saint Michel schłodziliśmy sobie nogi w fontannie Świętego Anioła.

Wieczorem wybraliśmy się też do dzielnicy La Defense, by podziwiać „szklane domy”, „palucha” i oczywiście Wielki Łuk.

Niestety nie unikamy stania w kilkugodzinnych kolejkach. Czwartego dnia decydujemy się na poranny dojazd do Katakumb, gdzie kolejka jest na dwie godziny jak nic. Umilamy sobie ją pogawędką z napotkanymi Amerykanami, którzy m.in. dziwią się dlaczego Polacy muszą mieć wizę do USA. Ja też tego nie wiem…

W katakumbach zebrano tysiące kości i czaszek z okolicznych cmentarzy, Obecnie ten zbiór robi niezapomniane wrażenie, choć zapewne nie dla każdego jest to atrakcyjne miejsce. Podziemnymi korytarzami wypełnionymi kośćmi krąży się jakieś 30 minut, a wyjście jest 2 stacje metra od wejścia, co trzeba wziąć pod uwagę, jeśli ktoś z naszej grupy nie zdecyduje się na zwiedzanie katakumb z nami i będzie na nas czekał.

Przy okazji pobytu w tej części miasta przechadzamy się przez cmentarz Montparnasse, skąd zerkamy na wysoki biurowiec zw. Montparnasse Tower. Zastanawia nas to, że można tu spotkać obok siebie groby chrześcijan, żydów i muzułmanów. Nie widzieliśmy czegoś takiego nigdzie indziej na świecie.

Głodni, zakupujemy w przy ulicznej budce francuskie naleśniki, które kucharz przyrządza na blasze na naszych oczach. Wiemy co jemy i nam smakuje 😉

W południe dojeżdżamy do Wersalu, za dopłatą, bo to 4 strefa metra, a nasza karta Paris Visite, obowiązywała tylko na  strefy 1-3. Oczywiście można kupić kartę na cały dzień na strefy 1-6, ale jej koszt to prawie 20 EU, natomiast dopłata do biletu w dwie strony to jakieś 4 EU/os. ze zniżką dla posiadaczy karty na strefy 1-3.

CZYTAJ TEŻ:  Moskwa i paschalne jołki połki (2012)

W Wersalu zajmujemy kolejkę do wejścia, a w budynku obok bez problemu i czekania kupujemy bilety po 15 EU/os. (dzieciaki gratis). Pałac jest ogromny, kolorowe, ekskluzywne komnaty królewskie robią wrażenie, ciekawi nas też historia Marii Leszczyńskiej żony Ludwika XV, której synowie byli trzema kolenymi królami Francji. Co ciekawe ojciec Marii, Stanisław Leszczyński, był władcą, pozbawionym polskiego tronu. Z okien Pałacu podziwiamy wersalskie ogrody, bo na ich zwiedzanie nie starcza nam czasu, gdyż w planach mamy jeszcze wieczorny wjazd na szczyt Wieży Eiffle’a.

W drodze powrotnej z Wersalu wysiadamy na stacji metra skąd piechotą idziemy w kierunku Wieży Eiffle’a, ale po drodze wzdłuż Sekwany oczywiście  musimy zobaczyć Statuę Wolności. To jej kopię Francuzi podarowali Amerykanom i do dziś jest symbolem Nowego Jorku, choć nie każdy o tym wie.

Pod wieżą kolejka na jakąś godzinę stania. Ze względu na zmęczenie i obolałe nogi decydujemy się na wjazd windą. Niestety na 2 poziomie trzeba zmienić windę, na którą się znów czeka w kolejce. By zjechać na dół to samo, więc pobyt na Wieży Eiffle’a zajmuje nam jakieś 4 godziny, z czego jakieś 30 minut to podziwianie panoramy Paryża, a reszta to stanie w kolejkach. Mimo wszystko warto dotrzeć na top, skąd rozpościera się niesamowity widok na cały Paryż.

Kolejny dzień spędzamy w Disneylandzie, co jest zasłużoną nagrodą dla dzieciaków, które dzielnie wędrowały przez 4 dni po Paryżu i niezliczonych schodach metra. W obu parkach jest tak dużo ludzi, że trzeba stać nawet w kolejkach by odebrać bilety tzw. FastPass, które nam przysługiwały przy wcześniejszym zakupie biletów wstępu przez Internet. Niesamowita jest zabudowa Parku Disneya, kolorowa, bajeczna, dopracowana. Niezapomniane emocje pozostają po jazdach na wszelkiego rodzaju kolejkach, wyrzutniach lub, według mnie najgorszej z możliwych, spadającej windzie w Tower Hotelu w Walt Disney Studio. Dzieciaki są natomiast zachwycone, i o to chodziło 😉